Mogłaby się wreszcie skończyć.
Biedny Tadełko ledwie miesiąc nacieszył się domkiem i własnym łóżeczkiem, a już znów wylądował w w szpitalu - z zapaleniem płuc i zakażeniem układu moczowego. Skąd się te france przyplątały, Odyn raczy wiedzieć. Wróciliśmy do domu w sobotę, po 10 dniach w Domu Białego Kitla, i od tamtej pory mamy pełne ręce roboty - inhalujemy się, przyjmujemy baterię leków, odglutowujemy nos z pozostałości kataru i walczymy z czymś, co przywlekliśmy jako bonusik ze szpitala, a co najprawdopodobniej jest łagodną formą rotawirusa. Luśka też zaflumkana, że aż miło. Toniemy w chusteczkach higienicznych, które bardzo szybko robią się niehigieniczne. Mamy już potąd zimna i śniegu i infekcji. Chcielibyśmy wiosny, ciepła, kwiatków, motylków i długich spacerów pełnych słońca i tlenu. Ktoś wie, gdzie baluje wiosna i kiedy do nas przybędzie?
No, ale żeby nie było tylko narzekań i smutku, wrzucę coś z ostatnich kadrów sytuacyjnych.
Mamy nową wagę.
Już nic nas nie uratuje.
Dużo zdrowia dla całej rodziny życzę!
OdpowiedzUsuńA co do wagi- oj... u nas w domu też chyba mamy za mocną baterię :D
Zdrowiejcie - to wszystko minie. A szkic robiony w kalendarzu? Tadzio piękny, taki malusi.
OdpowiedzUsuńP.S. Nie mam w domu wagi :)
Dziękuję za życzenia. Zastrzyk pozytywnej energii jest lepszy niż antybiotyk.
OdpowiedzUsuńSzkic rzeczywiście robiony w kalendarzu - nie wzięłam do szpitala bloku, a koczując całe dnie przy łóżeczku młodego na niewygodnym krzesełku, miałam potrzebę, by jakoś rozruszać palce, rysowałam więc na tym, co miałam pod ręką. Ten rysunek pochodzi z 15 lutego, a liczba 5500 umieszczona poniżej jest zapisem wagi Tadzia z tego dnia (znów ta waga w tle!). Jak na osobnika w owym momencie 6 tygodniowego, całkiem niezły wynik, będący konsekwencja potężnego apetytu, który jak mniemam pozwoli nam przezwyciężyć wszystkie choroby i przeciwności zimowego losu.
A co do wagi (raz jeszcze) to ja się tej swojej trochę boję. Do tej pory weszłam na nią tylko raz i przekonałam się z autopsji, że Mąż ma rację i naprawdę ta cała bateria jest duuużo za mocna. No i wszystko przez tę zimę - i koło się zamyka...
dużo zdrowia dla Was wszystkich! proponuję ważyć tylko Tadzia i Luśkę - to im i Wam sprawi niesamowitą frajdę do czasu aż baterie się troszkę zużyją ;)
OdpowiedzUsuńLusia - no problem. Ale Tadzio jest za mały i niestety musi ważyć się do spółki z którymś z nas, przy czym dla odczytania prawidłowego wyniku istotne jest, aby ta osoba znała uprzednio swoją aktualną wagę.Ot i ból...
OdpowiedzUsuńignorować odejowane wartości ;)
UsuńNo. Słuszna oczywistość :)
OdpowiedzUsuń