Kochani Czytelnicy bloga, z wielką przyjemnością zawiadamiam, że światło
dzienne ujrzał właśnie tom pierwszy "Komiksu, który wydarzył się
naprawdę", którego jestem autorką.
Książka zawiera 100 znanych Wam z mojego bloga pasków
komiksowych + 5 zupełnie nowych i niepublikowanych na Gackolandii. Nie
skłamię mówiąc, że wzruszenie ściska me gardło. Podziękowania należą się
Maćkowi Rynarzewskiemu z Pulowerka,
który jest głównym sprawcą niniejszej publikacji - motywatorem działań i
wydawcą w jednym, bo to właśnie jego mikroagencja kreatywna Must Eat Brains podjęła
się wydania "Komiksu...". Ukłon również w stronę Instytutu Książki,
który jest oficjalnym patronem publikacji i co tu dużo mówić -
instytucją, której nazwa na okładce prezentuje się niezwykle
nobilitująco.. Niebawem ruszy sprzedaż na stronie Pulowerka,
będzie też pewnie jakiś konkurso tu, na Gackolandii, umożliwiający
wygranie darmowych egzemplarzy. Póki co sama czekam z niecierpliwością,
aż dotrze do mnie przesyłka z egzemplarzami autorskimi, żebym mogła pomacać i uwierzyć.
Pozdrawiam radując się z rana
Gratulacje!
OdpowiedzUsuń:-)
Gdzie można kupić? A, już widzę, na stronie. :)
OdpowiedzUsuńWeheee! Gratki! :D To ja się czaję na egzemplarz. ^^
OdpowiedzUsuńWidziałam wczoraj na Pulowerku tę radosną informację. WRESZCIE! Już nie mogę się doczekać!!!
OdpowiedzUsuńDzięki, dziewczyny:)
OdpowiedzUsuńGratulacje! I nie mogę się doczekać rozpoczęcia sprzedaży:)
OdpowiedzUsuńDzięki:) Sprzedaż ruszy już niebawem...:)Trzeba śledzić pulowerkowe niusy.
OdpowiedzUsuńGratuluję!!!
OdpowiedzUsuńI dzięki raz jeszcze:)
OdpowiedzUsuńA można będzie kupić egzemplarz z autografem?
OdpowiedzUsuńO! Właśnie, właśnie!
UsuńKobietki, odsyłam w tej sprawie do mego najnowszego wpisu, dotyczącego sklepu Pulowerka oraz konkursu na blogu. Z ostatnich wieści pulowerkowych wynika, że egzemplarze z moimi odciskami paców jeszcze są do kupienia :)
OdpowiedzUsuńA to dopiero od 21 listopada, a i tak nie wiadomo, czy się trafi, bo to tylko 50 egzemplarzy... Nie mogłaś podpisać całego nakładu? :D Wtedy byłaby pewność, że autograf będzie na miejscu...
UsuńOj, bo to taki chwyt marketingowy. A poza tym mogłaby mi spuchnąć ręka i jak bym wtedy rysowała?
OdpowiedzUsuńJuż zamówiłam i czekam na przesyłkę. Mam nadzieję, że znalazłam się w gronie tych szczęśliwych właścicieli egzemplarza z autografem :))
Usuńgratuluję!!! przejrzałam kilka plansz i już jestem zakochana :) oczywiście, że sobie kupię pod choinkę, i co z tego, że mam ponad 40 lat ;P pozdrawiam serdecznie i ostrzegam, że będę tutaj zagladać regularnie :)))
OdpowiedzUsuńMetryczek nie sprawdzam. Zapraszam wszystkich. Proszę zaglądać, oglądać, przeglądać i najlepiej szeroko się przy tym uśmiechać:)
OdpowiedzUsuń