niedziela, 15 maja 2011

Kołysanki

 I tak mam ostatnio niemal co wieczór. Niebezpieczna sprawa z tymi kołysankami. To groźna broń, zwłaszcza gdy Jego Oniryczności Morfeuszowi notorycznie się plącze, kogo ma porwać w swoje przytulne ramionka. Budzę się potem na tym fotelu ze zdrętwiałym karkiem i poczuciem matczynej klęski...

8 komentarzy:

  1. Co mama, to inny system :) Mój ma przewagę - nigdy nie jestem zdrętwiała :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ubawilam sie przednio ! :D
    Z zycia wziete ....:)

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety, tak szybko wieczoru dla siebie nie będziesz mieć ;) mój skończy zaraz 3,5 roku i ciągle zdarza się że ja i mąż zasypiamy przed dzieckiem ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie idealnie usypia Columbo (serial, który z resztą bardzo lubię). Jeden odcinek wystarcza mi na cztery wieczory.

    Jeszcze lepiej działa malibu z mlekiem (1:3). Tutaj kosi mnie jeszcze zanim odstawię szklankę.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Agnes - A jak się robi żeby nie drętwieć? Zdradź sekret, umieram z ciekawości!:))

    @Ania - Życie potrafi człowieka zaskoczyć. Wcześniej nigdy nie sądziłam, że z takim powodzeniem będę uprawiać wieczorną autohipnozę...

    @Fejferek - Nie dobijaj mnie, kobieto! Już teraz czuje się chwilami jak wrak człowieka...:)

    @Anonimowy - No nie wiem, co Lusia powiedziałaby na malibu. Zważywszy na brak zaawansowania w leciech, podanie jej go byłoby, sądzę, nieco ryzykowne (nawet z mleczkiem). Chyba pozostaniemy na razie przy rumianku...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Być może to niepedagogiczne, ale ja biorę bąbla do łóżka (dużego naszego) i kładę się razem z nim. Czasem on zaśnie pierwszy, czasem ja - w sumie to mała różnica, tak czy siak po pewnym czasie przychodzi mąż, mnie budzi i zabiera na herbatkę, a małego nie budzi, tylko przenosi do łóżeczka. Ot wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. mnie też usypiało usypianie :)
    i do tego ten oszałamiający zapach niemowlaka, kojąco spokojnie oddychającego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapach niemowlaczka jest bardziej niebezpieczny niż kołysanka:) Ileż to razy przekimałam pół nocy na fotelu ze słodko drzemiącym malcem przy cycku, budząc się z opadająca na bok głową, (oczywiście) zdrętwiałym karkiem i zimnymi stopami... Ot, rozkosze macierzyństwa. Bywają chwile, że człowiek potrafi zasnąć gdziekolwiek bądź i w każdej dowolnie wybranej pozycji.
    A w rodzicielskim łóżku się nie usypiamy. Luśka nawet nigdy nie próbowała w tej kwestii wywierać specjalnych nacisków. Po prostu, po wieczornej książeczce pokazuje własne łóżeczko i mówi zdecydowanie: "Ja aaa tam". A czy rzeczone "aaa" nastąpi rychło, czy z też lekkim poślizgiem, to już zupełnie inna historia.

    OdpowiedzUsuń