To ja dodam jeszcze tylko mały szczegół, który jest mi wbijany od kilku dni na pewnym kursie bibliotekarskim: bibliotekarz niczym psycholog powinien w parę sekund rozszyfrować z jakim czytelnikiem ma do czynienia, zaproponować mu całą listę lektur, porozmawiać z nim na temat tych, które czytelnik przeczytał i (w razie czego) objaśnić mu, na czym polegało piękno tychże i jak powinien je rozumieć. Niedługo ktoś wpadnie na pomysł, żeby na każdego czytelnika przeznaczać 10 minut na indywidualne konsultacje... normalnieeee... jak u lekarza. Jeszcze tylko zarabiać tak jak oni... hahahaha
Nam ostatnio próbowano wmówić, że bibliotekarz powinien czytać 50 stron na godzinę. Książka 200 str. = 4h. 1 książka tygodniowo = 52 książki w roku. Można trochę wolniej/szybciej, ale zbyt duże dysproporcje i odchylenia od tego standardu – zastanów się bibliotekarzu czy nie zmienić profesji [ha, ha.]… skoro polecamy książki musimy mieć bazę 52, później już 104. znamy. Powinny być one różne (gatunkowo, autorsko – tak jak są tacy czytelnicy. wg tej definicji poniżej to jesteśmy nieoczytani… Wiwat Joanna Papuzińska! I jakże kochane ćwiczenia z Czytelnictwa:]
Ciekawa jestem, czy ci wszyscy genialni "ktosie". którzy opracowują teorie "co i jak bibliotekarz powinien", mają jakiś pomysł na to "KIEDY bibliotekarz powinien". Czy naprawdę nie dałoby się wpisać w dzienny harmonogram pracy bibliotekarza chociaż godzinki przeznaczonej na czystą, niczym nie zakłóconą lekturę tych standardowych 50 stron? I nie ukradkiem spod lady, łypiąc, czy kto aby nie idzie, tylko po ludzku: w specjalnie do tego celu przystosowanym pomieszczeniu, w ciszy i spokoju, z filiżanką kawy w łapce? Czy nie byłby to prosty, acz doskonały sposób na podniesienie naszych zawodowych kompetencji?
Tak, prezesie, coś w tym jest. Bo jak już zakończę kilkugodzinne zmagania z czytelnikami, przygotuję scenariusz fascynujących zajęć dla dzieci na następna środę, zgromadzę potrzebne do nich pomoce dydaktyczne, poklepię przyjacielsko regały, poprawiając gdzieniegdzie wzburzony alfabet, wrócę do domu, odkurzę, ugotuję, upiorę, uprasuję, oprawię dziecię swe, zaśpiewam mu słodko kołysanki, a gdy uśnie (i zanim mnie samej skleją się powieki) zdążę jeszcze przeczytać kilka stron INTERESUJĄCEJ KSIĄŻKI, to uwierz mi - czuję się naprawdę bliska nirwany.
40 years old Budget/Accounting Analyst I Travus Saphin, hailing from Fort Erie enjoys watching movies like Analyze This and Graffiti. Took a trip to Shark Bay and drives a Silverado 2500. moje wyjasnienie
Jak wydasz te komiksy to powinny nosić tytuł "Biblia bibliotekarza". Sama prawda.
OdpowiedzUsuńProponuję tytuł: "W oparach absurdu". Też bliskie prawdy.
OdpowiedzUsuńJeśli wydam:)
oj tam, oj tam gacku.
OdpowiedzUsuńprzynajmniej jest wesoło
No chociaż tyle:)
OdpowiedzUsuńŚmiejcie się, jak byłam mała, to przekonana byłam, że praca bibliotekarza polega li tylko i wyłącznie na czytaniu :)
OdpowiedzUsuńAch, mały ruch w bibliotece i ja czytająca za ladą smakowitą książkę. To moje marzenie... Od lat bez szans;)
OdpowiedzUsuńTo ja dodam jeszcze tylko mały szczegół, który jest mi wbijany od kilku dni na pewnym kursie bibliotekarskim: bibliotekarz niczym psycholog powinien w parę sekund rozszyfrować z jakim czytelnikiem ma do czynienia, zaproponować mu całą listę lektur, porozmawiać z nim na temat tych, które czytelnik przeczytał i (w razie czego) objaśnić mu, na czym polegało piękno tychże i jak powinien je rozumieć. Niedługo ktoś wpadnie na pomysł, żeby na każdego czytelnika przeznaczać 10 minut na indywidualne konsultacje... normalnieeee... jak u lekarza. Jeszcze tylko zarabiać tak jak oni... hahahaha
OdpowiedzUsuńNam ostatnio próbowano wmówić, że bibliotekarz powinien czytać 50 stron na godzinę. Książka 200 str. = 4h. 1 książka tygodniowo = 52 książki w roku. Można trochę wolniej/szybciej, ale zbyt duże dysproporcje i odchylenia od tego standardu – zastanów się bibliotekarzu czy nie zmienić profesji [ha, ha.]… skoro polecamy książki musimy mieć bazę 52, później już 104. znamy. Powinny być one różne (gatunkowo, autorsko – tak jak są tacy czytelnicy. wg tej definicji poniżej to jesteśmy nieoczytani…
OdpowiedzUsuńWiwat Joanna Papuzińska!
I jakże kochane ćwiczenia z Czytelnictwa:]
Ciekawa jestem, czy ci wszyscy genialni "ktosie". którzy opracowują teorie "co i jak bibliotekarz powinien", mają jakiś pomysł na to "KIEDY bibliotekarz powinien". Czy naprawdę nie dałoby się wpisać w dzienny harmonogram pracy bibliotekarza chociaż godzinki przeznaczonej na czystą, niczym nie zakłóconą lekturę tych standardowych 50 stron? I nie ukradkiem spod lady, łypiąc, czy kto aby nie idzie, tylko po ludzku: w specjalnie do tego celu przystosowanym pomieszczeniu, w ciszy i spokoju, z filiżanką kawy w łapce? Czy nie byłby to prosty, acz doskonały sposób na podniesienie naszych zawodowych kompetencji?
OdpowiedzUsuńAle to drogi Gacku dla Waszego dobra, dla samodoskonalenia osoby bibliotekarza :)
OdpowiedzUsuńPęd ku doskonałości
Tak, prezesie, coś w tym jest. Bo jak już zakończę kilkugodzinne zmagania z czytelnikami, przygotuję scenariusz fascynujących zajęć dla dzieci na następna środę, zgromadzę potrzebne do nich pomoce dydaktyczne, poklepię
OdpowiedzUsuńprzyjacielsko regały, poprawiając gdzieniegdzie wzburzony alfabet, wrócę do domu, odkurzę, ugotuję, upiorę, uprasuję, oprawię dziecię swe, zaśpiewam mu słodko kołysanki, a gdy uśnie (i zanim mnie samej skleją się powieki) zdążę jeszcze przeczytać kilka stron INTERESUJĄCEJ KSIĄŻKI, to uwierz mi - czuję się naprawdę bliska nirwany.
A niektórzy nirwany szukają całe życie wydając na to ostatnie pieniądze.
OdpowiedzUsuńNie lubisz czytac w drodze do... ?
Uwielbiam, tylko, że teraz mam 25 minut na piechotę. Nie da się:(
OdpowiedzUsuń40 years old Budget/Accounting Analyst I Travus Saphin, hailing from Fort Erie enjoys watching movies like Analyze This and Graffiti. Took a trip to Shark Bay and drives a Silverado 2500. moje wyjasnienie
OdpowiedzUsuń