Agnes - podoba mi się Twoja definicja opracowywania:) Tak to właśnie powinno wyglądać, a nie, że trzeba godzinami giąć grzbiet przed komputerem i główkować nad jakimiś hasłami przedmiotowymi, symbolami UKD, albo zastanawiać się co u licha jest tu nazwą serii i gdzie zniknął rok wydania.
Anonimowa bibliotekarko - Z drugiej strony zawsze mogło być gorzej. Zamiast tony książek mógł przynieść np. tonę skarpet w kolorze buraczkowym, albo tonę gryzących wełnianych swetrów z golfem. Brrr czuję ciarki na całym ciele... To ja już wolę książki:)
Opracowywanie książek to ich macanie, oglądanie, podczytywanie, klepanie i tak dalej? Sama radość! :)
OdpowiedzUsuńNo tak, ten Mikołaj to jakiś taki hojny był i dla mnie. A wie, że bibliotekarka książki lubi, to i książek nie poskąpił... paskud jeden...
OdpowiedzUsuńAgnes - podoba mi się Twoja definicja opracowywania:) Tak to właśnie powinno wyglądać, a nie, że trzeba godzinami giąć grzbiet przed komputerem i główkować nad jakimiś hasłami przedmiotowymi, symbolami UKD, albo zastanawiać się co u licha jest tu nazwą serii i gdzie zniknął rok wydania.
OdpowiedzUsuńAnonimowa bibliotekarko - Z drugiej strony zawsze mogło być gorzej. Zamiast tony książek mógł przynieść np. tonę skarpet w kolorze buraczkowym, albo tonę gryzących wełnianych swetrów z golfem. Brrr czuję ciarki na całym ciele... To ja już wolę książki:)