piątek, 30 października 2009

To jasne jak słoń...

...że stworzyłam potwora. No, ale skąd mogłam wiedzieć, że ten durny wierszyk, wymyślony przeze mnie do melodii popularnego spotu reklamowego, tak mnie opęta, że będę go nucić bez przerwy - na zakupach i pod prysznicem? Jako żywo staje mi przed oczami jedno z opowiadań Kuttnera, w którym naziści przegrywają wojnę, właśnie przez taką wnerwiającą, wwiercającą się w podświadomość wyliczankę o spolegliwym Lewantyńczyku.
Swoją drogą, ktoś wie, czy ten konkretny rodzaj nerwicy ma jakiś specjalny symbol w UKD? :)

5 komentarzy:

  1. Ach jak pięknie się komponuje z moim wyjazdem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No widzisz, niechcący udało mi się zgrabnie nawiązać do naszej ostatniej rozmowy...:) Jeszcze raz dzięki za matę ciotka, dzidzia się na niej pięknie edukuje...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Lewantyńczyk spolegliwy, lewatywę dobrze znosi, chociaż mu się nie przelewa! Lewa! Lewa!" Przepraszam za archeologię, ale właśnie odkryłem twój komiks (czytam sobie od początku) i nie mogłem się powstrzymać (ten wierszyk naprawdę pruł mózg...)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że nie tylko armia Adolfa i ja padliśmy ofiarą spolegliwego Lewantyńczyka:) Za archeologię nie przepraszaj, bo to jak wiadomo przydatne narzędzie pracy mediewisty:) Jeśli dogrzebiesz się na moim blogu czegoś zabawnego, będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam i wzajemnie zerkam na Twój blog. Ciekawy!

    OdpowiedzUsuń