No i się narobiło. Powyższe zjawisko zagościło już niestety na stałe wszędzie tam, gdzie spotykają sie większe grupy społeczeństwa. Nas tez powalił wirus, choć trzeba mu oddać sprawiedliwość - przedszkolny, a nie biblioteczny.Przedszkolną edukację rozpoczęła rzecz jasna Łucja (ach, jak ten czas leci), zaś jej organizm skorzystał z okazji i rozpoczął batalię z własną odpornością. Zatem od miesiąca ćwiczymy stały scenariusz - tydzień w przedszkolu, dziesięć dni w domu, tydzien w przedszkolu i znów choróbsko. I tak w koło, że sie wyrażę, Macieju. Nawet komiksu nie ma kiedy narysować... Losie.
Krzyś też zaczął przedszkole, ale się twardo na razie trzyma. Za to Marianka się rozłożyła, coś przeleciało po żłobku i piątka maluchów podłapało coś z powietrza, bziut i już.
OdpowiedzUsuńNo to brawo dla Krzysia. Łucja niestety poległa - może wcześniej za małą miała styczność z wirusami i nie zdążyła się uodpornić. Trzeba jej przyznać, że trochę osłabiła naszą czujność, bo w ciągu ostatnich dwóch lat może ze cztery razy miała jakiś nieznaczący katarek + raz trzydniówkę. Podejrzewam, że następca, który przybędzie na ten padół w styczniu już się tak łatwo nie wywinie, dzieląc wnętrze mieszkalne z przedszkolakiem.
UsuńNASTĘPCA! No moje gratulacje, niech Cię uściskam! :) Dbaj o siebie! Więcej komiksów "Ciężarówka"! Zdrowia dla Lusi!
UsuńKrzyś tak miał z tymi chorobami jak zaczął chodzić do żłobka. Myślę, że zdążył się już nieco uodpornić (tfu tfu, puk puk w niemalowane), mała jest dopiero na początku tej drogi.
Ha, następca! :)
Dziękuję, dziękuję, odwzajemniam uścisk:) Może faktycznie aktywizuję zakładkę "Ciężarówka", choć mam wątpliwości czy zdążę, bo tak jak ciąża luśkowa wlokła mi się niczym flaki z olejem, to ta kolejna mknie niczym rakieta na księżyc i nawet nie mam czasu na chwilę refleksji.
UsuńKrzysiowi i Mariance dużo zdrówka na tę jesienną pluchową porę:)