Wolałabym nigdy nie usłyszeć przedśmiertnego krzyku pietruszki, ani żadnego innego warzywa. A Mąż to mnie lubi wkręcać w takie akcje, jak na przykład duchowość tego co jemy. Ostatnio niemal doprowadził mnie do łez opisując przemyślenia królika, którego przeznaczeniem było posłużyć za posiłek naszemu dziecku.
No to se chłop strzelił samobója...!!! hahahahahahaha... Świetne!
OdpowiedzUsuńAle za to ja teraz mam dylematy moralne podczas czyszczenia warzyw!:(
OdpowiedzUsuńHehe, pietruszka to nie mandragora!
OdpowiedzUsuńNa ostatnim obrazku te roześmiane ziemniaczki to urocze jak nie wiem co :)
Wolałabym nigdy nie usłyszeć przedśmiertnego krzyku pietruszki, ani żadnego innego warzywa. A Mąż to mnie lubi wkręcać w takie akcje, jak na przykład duchowość tego co jemy. Ostatnio niemal doprowadził mnie do łez opisując przemyślenia królika, którego przeznaczeniem było posłużyć za posiłek naszemu dziecku.
OdpowiedzUsuń