poniedziałek, 15 listopada 2010

Poranek bibliotekarza

Nie wiem, jak daleko macie do pracy, ale mnie od mojej dzieli mniej więcej czterdzieści kilometrów. Jeśli w takiej sytuacji chce się zdążyć na ósmą, to śmiałkowi pozostaje do zrealizowania brawurowy, spartański scenariusz: Pobudka o piątej (zimą w kompletnych ciemnościach), marsz - do wyboru - 1,5 km do pekaesu, albo 3 km do pociągu, przy sprzyjających okolicznościach godzina do półtorej tłoczenia się w puszce pełne śniętych, nie zawsze świeżych sardynek, wlanie się z tłumem tychże do metra, które następnie wypluwa delikwenta ze swych podziemnych czeluści na przystanek autobusowy, skąd pojazd uwozi go, wciąż jeszcze zamroczonego snem, w okolice rodzimej fabryki. Dojechać na ósmą się w sumie dawało, ale w trakcie trzech godzin tak zwanego międzyczasu, nasz podróżnik przenosił się duchem do dziwnej krainy, oscylując gdzieś na granicy jawy i snu, a rozmyty jak w narkotycznej wizji świat, sprawiał wrażenie żywcem przeniesionego z "Alicji w Krainie Czarów". Jeśli jeszcze w uszach szumiała odpowiednia ścieżka dźwiękowa, to podróż do pracy stawała się przeżyciem transcendentalnym, którego z pewnością pozazdrościliby naszemu bohaterowi amatorzy pewnych nie całkiem legalnych substancji, eksperymentujący w szalonych dekadach lat  sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.


Acha! No i podkład muzyczny, koniecznie!
Pozdrowienia dla sympatyków Jefferson airplaine .


8 komentarzy:

  1. Ja miałam 30 w przeciwnym kierunku ;) Na szczęście tylko tramwaj, PKS i krótki 0,5km spacer.. Ale za to mó arbajcik zaczynałam o 7 :-/ I musiałam już być w pełni świadomam, bo szef był tuż obok na posterunku.. Ale to już było..

    OdpowiedzUsuń
  2. ...i nie wróci więcej, drogi Adziszonie:) Miejmy nadzieję, że Twoja kolejna praca będzie dużo bliżej miejsca, gdzie spisz i spożywasz posiłki, niech by tam nawet na samej Ładnej Kępie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wychodzę o 7 z domu, odstawiam dziecko do przedszkola (coś z 30-40 minut to zajmuje, bo szanowny pan znowu o własnych siłach -bez wózka- chodzi), a spod drzwi przedszkola aż pod same drzwi pokoju w słuchawkach mam tylko 35-45 minut drogi, głownie metrem, więc mam akurat dośc czasu, żeby wysłuchać praktycznie cały ostatni album Theriona :)
    Tylko ja mam taki feler, że robię "rybkę", czyli śpiewam na sucho :) więc mam pusto koło siebie zwykle, bo o takich dziwaków jak ja to sie ocierać nikt nie chce ;P
    A moja praca jest taaak absorbująca, że spokojnie mogę sobie słuchać dalej i w półśnie trwam cały dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo praktyczne z taą rybką. Że tez na to nie wpadłam! W tych sardynkowych środkach transportu, gdzie liczba pasażerów dziesięciokrotnie przekracza liczbę wolnych miejsc, na pewno zrobiłabym furorę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. sproboj sluchac sluchowisk polskiego radia, polecam teatrzyk zielone oko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słusznie, trzeba słuchać różnych rzeczy. Po psychodelii dobrze człowiekowi zrobi trochę sensacji.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja mam z domku do pracy 4 minuty... 6, kiedy jestem zaspana :)

    OdpowiedzUsuń