czwartek, 15 lipca 2010

Nie przy jedzeniu

Wpadłam na chwilę w przerwie wakacji i wrzucam coś świeżego na ruszt. A już pojutrze ponownie: witaj przygodo! Po ostatnich miesiącach, gdy jedyną namiastką wyjazdów była literatura podróżnicza, czuję się (żeby odwołać się do bliskich mi porównań) jak niemowlaczek wypuszczony z kojca. Hulaj dusza...!

4 komentarze:

  1. :D
    Moje nie umieją się tak bronić i czytam je przy jedzeniu. To najprzyjemniejszy sposób jedzenia - z książką.

    Też mam urlop! Jeszcze tylko jutro do pracy i potem wio, na wieś do mamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez uwielbiam je masakrować przy jedzeniu. Zazwyczaj potulnie się temu poddają, ale czasem się trafi jakiś mściciel.
    Baw się dobrze na urlopie. Ja też zamierzam, choć chyba swoją porcję szaleństw tego lata już wyczerpałam, wgniatając przednie drzwiczki od samochodu na płocie w pięknym mieście Biłgoraju.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nietety, i ja czytam przy jedzeniu. Ale na swoją obronę mam słowa z jednej z książek MM - "Lepiej czytać przy jedzeniu, niż nie czytać wcale" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam ze wstydem, że osobiście bardzo źle mi się je nie czytając. Jest to chyba rodzaj uzależnienia:(

    OdpowiedzUsuń